„Ludwisarz doskonały
Raz we Wrocławiu żył,
Za biegłość w swym rzemiośle
Cenionym majstrem był.” *
Ów słynny ludwisarz nazywał się Michał Wilde. Pewnego razu otrzymał ważne zamówienie – miał wykonać dzwon na wieżę kościoła Marii Magdaleny. Mistrz wiedział, że dzwon z kościoła stojącego tuż przy wrocławskim Rynku słyszany będzie w całym mieście i przyniesie swemu twórcy pieniądze i sławę.
Wziął się z zapałem do pracy. Nie szczędził sił przy budowie glinianej formy. Całe serce włożył w dobór składników spiżu, chciał bowiem, aby jego dzwon miał dźwięk wyjątkowy, mocny, ale delikatny. Na koniec rozpalił ogień w wielkim piecu, aby roztopić spiż i płynne żelazo wlać do formy. Teraz należało już tylko czekać. Ludwisarz wiedział, że nie wolno się spieszyć, a cierpliwość zostanie nagrodzona, gdy gotowy dzwon zabrzmi swym czystym tonem.
Zadowolony ze swej pracy zawołał pomocnika:
– Stanko, idę tu niedaleko do Piwnicy Świdnickiej na kufel piwa. Pilnuj ognia, podrzucaj drewno do pieca, ale niczego więcej nie dotykaj.
Chłopak został w warsztacie sam. Mijała godzina za godziną, mistrz nie wracał, a biedaczyna zaczął się nudzić i marzyć. Rozmyślał o tym, że kiedyś zostanie sławnym ludwisarzem, a wtedy wszyscy będą się mu kłaniali, zdobędzie szacunek mieszczan, zaś panny nie zdołają oderwać oczu od jego pięknych i bogatych strojów.
– Dlaczego masz na to wszystko tak długo czekać? – usłyszał jakiś głos. Stanko rozejrzał się, ale w pracowni nikogo nie było.
Tymczasem diabeł dalej kusił chłopaka:
– Wystarczy wyciągnąć czop z kotła ze spiżem, a będziesz sławny i bogaty. Sławny i bogaty. Sławny…
Chłopak, jakby w jakimś letargu, pociągnął za czop, a roztopiony spiż zaczął spływać i wypełniać formę dzwonu. Przeraził się biedny Stanko, że zniszczył dzieło mistrza, i wybiegł z warsztatu, krzycząc wniebogłosy:
– Mistrzu Michale, zniszczyłem dzwon!
Wilde był człowiekiem dobrym, ale znanym ze swej porywczości. Gdy usłyszał słowa pomocnika, wpadł we wściekłość. Niewiele myśląc, chwycił nóż, który leżał na straganie, i zamachnął się w kierunku nadbiegającego chłopca. Dopiero gdy ciało jego ucznia bezładnie upadło na ziemię, do mistrza dotarło, co właśnie uczynił.
Michała Wilde osadzono w więzieniu i skazano na śmierć. Żałował swego czynu, żałował biednego Stanki, żałował, że nigdy nie usłyszy dźwięku dzwonu, któremu poświęcił tyle serca i czasu. Ulitowano się nad ludwisarzem i obiecano mu, że gdy będą prowadzić go na śmierć, dzwon, który zawieszono na wieży kościoła Marii Magdaleny, zostanie uruchomiony i po raz pierwszy zabrzmi w mieście.
I faktycznie, gdy wyprowadzono Michała z więzienia na wrocławski Rynek, z kościelnej wieży rozległ się piękny i czysty dźwięk dzwonu. A słyszano go ponoć w całym Wrocławiu i jeszcze hen daleko. Wszyscy zamarli z zachwytu. Tylko mistrz Wilde zamiast kojącego brzmienia słyszał wybijane przez serce dzwonu imię zabitego chłopca: „Stan – ko – stan – ko – stan-ko…”.
Sławny ludwisarz z pokorą i ze łzami w oczach sam schylił kark pod katowski topór.
Od tego dnia dzwon często brzmiał na cztery świata strony, a ludzie pamiętając o losach jego twórcy, nazwali go Dzwonem Biednego Grzesznika.
* wierszowaną wersję legendy pt. „Wrocławski dzwon grzesznika” napisał niemiecki poeta Wilhelm Müller
Konteksty:
Wrocławskie ludwisarstwo ma długą tradycję. Ludwisarze (nazywani czasami brązownikami lub giserami) wykonywali dzwony do kościołów, odlewali działa, posągi, świeczniki z brązu, spiżu, mosiądzu, miedzi.
Kościoły posiadały często po trzy, cztery dzwony, a najważniejsze świątynie, jak katedra czy kościół św. Elżbiety, miały ich jeszcze więcej. Największym dzwonem we Wrocławiu był ten z kościoła św. Elżbiety, nosił imię „Dwunastu Apostołów”, wykonany został w 1507 roku przez mistrza G. Milde i ważył aż 11 ton. Najsłynniejszym jednak był dzwon, o którym opowiada legenda, zwany Dzwonem Biednego Grzesznika lub Dzwonem Skazańców. Został odlany w 1386 r. prawdopodobnie przez Michała Wilde i wisiał w południowej wieży kościoła Marii Magdaleny. Ważył 113 cetnarów (około 6 ton), miał 180 cm wysokości i 6,3 m obwodu. Opowiadano, że był tak ciężki, że kiedy uderzono w niego pięćdziesiąt razy, kolejne pięćdziesiąt razy uderzał sam.
Na kościelnej wieży wisiał do maja 1945 roku, już po zakończeniu wojny razem z wieżą runął i rozbił się na kawałki.
Michał Wilde, twórca dzwonu, miał prawdopodobnie swój warsztat we Wrocławiu, na dzisiejszej ulicy Piotra Skargi. W podwórku, gdzie znajdowała się ludwisarnia, możemy dzisiaj zobaczyć portret mistrza i jego żony oraz sylwetkę kościoła Marii Magdaleny z dzwonem mistrza Michała.
Ciekawostki, ilustracje o Dzwonie Grzesznika:
http://www.mostekpokutnic.pl/legendy/dzwon-grzesznika/
Tekst wierszowanej legendy autorstwa Wilhelma Müllera można znaleźć w książce: Wrocław liryczny, wybór i opracowanie: Marek Graszewicz, Marek Zybura, Wrocław 1997
Na zdjęciach:
Katedra kościoła polsko-katolickiego we Wrocławiu pw. Marii Magdaleny
Dzwon Grzesznika
Popiersia Michała Wilde i jego żony oraz płaskorzeźba przedstawiająca kościół pw. Marii Magdaleny z Dzwonem Grzesznika znajdujace się przy ul. P.Skargi (w podwórzu przy wejściu do Liceum Plastycznego), w miejscu, gdzie prawdopodobnie była ludwisarnia Michała Wilde