Co prawda pomnik Nepomucena był już skończony, ale wciąż brakowało aniołków, które miały wyłaniać się z chmur spowijających dolne partie posągu. Gotfryd, uczeń Johanna Georga Urbanskyego uwijał się z robotą, ale nie był on zbyt posłuszny i postanowił wprowadzić modyfikację w planach swego mistrza. Udekorował on chmurki głową swego świeżo urodzonego synka, co jak możemy przypuszczać, nie spodobało się Johannowi. Biedny Gotfryd wyleciał z hukiem i tyle by go tam widzieli, gdyby nie jego rezolutna żona. Pochwyciła dziecię w ramiona i pobiegła błagać o przebaczenie okrutnego pracodawcę. Chwała Bogu, dał się przekonać i przywrócił chłopakowi stanowisko, ba! Nawet dziecko mu do chrztu podwał. Problem z łysym cherubinkiem jednak nie był łatwy do rozwiązania, bo przecież przykleić mu loczków nie było można. Mistrz pragnący dostosować się do obowiązującego wówczas kanonu symetrii polecił wyrzeźbić zatem kolejnego, łysego dzieciaczka. Tak oto u stóp świętego Jana Nepomucena przy kolegiacie Świętokrzyskiej znalazły się dwa łyse berbecie w otoczeniu niebiańskich istot. Element ten wygląda tak naturalnie, że jest praktycznie niedostrzegalny dlatego trudu trzeba sobie zadać sporo, aby zrozumieć w czym rzecz była.
Źródło: sekulada.com